Niejednokrotnie w ostatnich latach uczestnicy rynków finansowych narzekali na nieoczekiwane zdarzenia lub procesy trudne do oszacowania pod kątem związanego z nimi ryzyka inwestycyjnego, a wywierające bardzo poważny wpływ na życie wielu ludzi. Nassim Nicholas Taleb w swojej książce z 2007 r. pt. „Czarny łabędź” wprowadził taką właśnie koncepcję brzemiennego w skutki, a niespodziewanego rozwoju wypadków i nadał im nazwę identyczną z tytułem swojej książki. A tytuł ma oczywiście związek z bardzo rzadko występującym w stanie dzikim – poza Australią – łabędziem o ciemnym upierzeniu. Spotkanie z takim ptakiem można uznać za naprawdę dużą niespodziankę.
Analiza techniczna: iShares MSCI Emerging Markets ETF (EEM.US)
Analiza powyższą można odnależć na blogu,Wykres przypomina falę wzrostową z przełomu lat 2007/2008 Ewidentnie zarówno na wykresie sp 500 jak i eem mamy wejście w fazę hiperboli.Porównując fale wzrostowe z lat 2007/2008 wykresu eem , uderza pewne podobieństwo struktur wzrostowych ,Nie mniej aktualnie nie doszło do spektakularnych cofnięć zwrotów na wykresie eem , nie można wykluczyć iż wszystko jeszcze przed nami,Wydaje się iż pewien margines do kontynuacji wzrostu pozostaje , i jeszcze nie widać czynnika który sprowokował by spadek indeksu rynków wschodzących.Jednak pewne podobieństwa już się da zauważyć.W szczególności wykupienie oraz gwałtowne umocnienie się walut rynków wschodzących..Cóż może być owym czarnym łabędziem? Wydaje się w tym momencie iż oderwany od rzeczywistości pozostaje rynek walutowy.Jakkolwiek z pewnością swoją stabilnością rynek walutowy wydaje się latarnią w morzu ciemności to realnie rzecz biorąc, mające w ostatnich latach gigantyczne dodruki , muszą sprowokować do fluktuacji na tym rynku.W zasadzie nie ma miernika wartości,Skutków dodruku nikt nie jest w stanie ocenić.Może przejawić tym – iż w zasadzie nie ma miernika wartości waluty poszczególnych krajów..Mamy do czynienia z grą na rynku walutowym , która może nie odzwierciedlać faktycznej siły nabywczej pieniądza.poszczególnych krajów,Stąd już tylko krok do tkzw wojen walutowych.Stara zasada głosi iż pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy, nie mniej dotyczyło to okresu kiedy na rynku krążyły monety wybijane ze szlachetnych kruszców, czyżby miało dojść do sytuacji w której dominować będzie słaby pieniądz papierowy na rynku globalnym a równocześnie mający swoją wartość na lokalnym rynku.? Wydaje się pewne iż do wojen walutowych dojdzie a owym czarnym łabędziem okaże się niemożność stabilnej oceny wartości walut głównych ,- euro dolara czy jena.pewną próbą odnalezienia miernika próbuje się odnależć w walutach tkzw cyfrowych ich gwałtowny wzrost wartości z pewnością nie był przypadkiem.Tymczasem waluty rynków wschodzących mogą zacząć gwałtownie rosnąć co też rozsadzi podstawy ekonomiczne tych krajów.Zwykłym załamaniem rynku poprzez wzrost wartości dolara wobec walut rynków wschodzących i gwałtowny spadek kursu akcji tych krajów, nie uzyska,się efektu z lat 2007/2008 tego typu spekulacja w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu.Natomiast kierunek odwrotny gwałtowny wzrost wartości walut rynków wschodzących mógłby załamać rynki tych krajów..minęło dokładnie 10 lat od czasu załamania z lat 2007/2008 należy mieć to z tyłu głowy inwestując w akcje. Oczywiście może czarnym łabędziem będzie inne zjawisko lub kombinacja zjawisk ,niż np brak obiektywnej wyceny (rynku) głównych walut . Zapraszam do dyskusji na forum bloga .
Najpierw Japonia, później UK, a teraz Chiny
Tomasz Gessner – Tavex
30 września 2022 9:51
Kto przed rokiem, czy dwoma, nie dostrzegał zagrożeń wiszących nad systemem walut fiducjarnych, teraz co chwilę dostaje na tacy kolejne dowody poważnych zakłóceń. Można by wręcz przyjąć, że wydarzenia zaczynają coraz wyraźniej przyspieszać. Najpierw Bank Japonii, pegujący swoje 10-latki na 0,25%, zaczął mieć problem z nadmiernie słabnącym jenem i w ostatnim czasie zdecydował się interwencję walutową, z dużym prawdopodobieństwem pozyskując dolary ze sprzedaży amerykańskich obligacji.
Interwencja na jenie – od spekulacji do czynów
W minioną środę zobaczyliśmy z kolei kapitulację Banku Anglii (absolutnie najważniejsze wydarzenie tego tygodnia), która według wielu obserwatorów mogła zainicjować efekt domina. Bank Anglii poniekąd zrobił to, co Bank Japonii, a więc mając do wyboru dług, czy walutę, wybrał rynek długu. Wczoraj z kolei otrzymaliśmy informacje z Chin, gdzie polecono państwowym bankom przygotowanie się do masowej wyprzedaży dolarów i wymiany ich na juany. Wszystkie te wydarzenia mogą więc sugerować, że skala i dynamika umocnienia dolara z ostatnich miesięcy osiąga punkt krytyczny i staje się nie do zniesienia dla reszty świata. Brawo dla Brenta Johnsona